Rutyna czyni mistrza?
Rutyna czyni mistrza?
Już Arystoteles, zachęcając do pracy nad sobą, pisał: „Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem”. Okazuje się, że miał rację. Wszystko, co robimy, powinniśmy robić z żelazną konsekwencją i powtarzać, powtarzać, powtarzać. Tak, jak wielcy tego świata.
Ciekawe nawyki wielkich umysłów
Czym byłaby literatura dwudziestolecia międzywojennego bez Franza Kafki czy Ernesta Hemingwaya albo muzyka klasyczna bez Mozarta i Beethovena? Jak wyglądałyby kryminały Agathy Christie bez Herculesa Poirota? Pewnie mogłyby istnieć, ale możliwe, że czegoś by w nich brakowało. A wszyscy ci artyści, naukowcy i wybitni politycy, najprawdopodobniej nie osiągnęliby tego, za co ich podziwiamy, gdyby nie ciężka praca i… rutyna. Przykładowo, Karol Darwin codziennie przez czterdzieści lat odbywał trzy spacery dziennie, przeplatane godzinną pracą i krótkim odpoczynkiem. Andy Warhol każdy dzień rozpoczynał od długiej rozmowy telefonicznej z przyjacielem.
Honoriusz Balzak pisał nocą, a rano i wieczorem odbywał krótkie drzemki. Beethoven codziennie rano osobiście odliczał sześćdziesiąt ziaren kawy, którą przygotowywała mu służba. Wspomniany wcześniej Poirot przez całe życie jadał takie samo śniadanie i codziennie o tej samej porze wypijał ziołową herbatkę. Z kolei filozof Immanuel Kant był podobno tak punktualny, że według jego spacerów, które zaczynał zawsze o 15:30, mieszkańcy Królewca, gdzie mieszkał, ustawiali zegarki.
Co na to nauka?
Niemal każda wielka osobistość, oprócz poświęcania wielu godzin na doskonalenie umiejętności, miała, lub wciąż ma, swoje rytuały i nawyki, silnie zakorzenione w podświadomości i wręcz niemożliwe do zwalczenia. Okazuje się, że są one niezwykle ważne w dążeniu do perfekcji, trenowaniu umysłu i pobudzaniu kreatywności. Już pod koniec XIX wieku prekursor nowoczesnej psychologii, Wiliam James, przekonywał, że codzienna rutyna, choć wydaje się tak nudna, w rzeczywistości bardzo wspomaga wyobraźnię. Nieco ponad sto lat później Anders Ericsson, psycholog z University of Colorado, przeprowadził badanie, które potwierdziło tę teorię. Dokładnie śledził i zapisywał postępy w karierze młodych skrzypków.
Zauważył, że ci, którzy poświęcali więcej czasu na próby i ćwiczyli zawsze w tych samych godzinach, widocznie wybili się ponad pozostałych. W ten sposób doszedł do podobnego wniosku, co James. Planowanie z wyprzedzeniem i powtarzanie codziennych czynności pozwala zostawić więcej miejsca na przykład na pracę twórczą. Powód jest prosty – każda, nawet najbardziej błaha aktywność, obciąża umysł i zmniejsza jego zdolności poznawcze. Jeśli więc wszystko rozpiszemy na kolejne godziny i minuty, nie tylko o niczym nie zapomnimy, ale będziemy też szybciej chłonąć informacje, mieć ciekawsze pomysły czy skuteczniej rozwiązywać problemy.
Metoda małych kroków
Nie chodzi naturalnie o to, żeby całe swoje życie od razu wywracać do góry nogami, bo dzięki temu zostanie się drugim Benjaminem Franklinem (który, swoją drogą, rozpoczynał każdy dzień od spaceru nago po mieszkaniu i ogrodzie). Ważne jest, aby starać się trzymać pewnych stałych ram, najważniejsze czynności wykonywać o tej samej porze, a kreatywność i geniusz przyjdą same – chociaż trochę pracy też jest wskazane. Oczywiście odrobina spontaniczności zawsze się przydaje, ale analiza rytuałów wielkich twórców mówi sama za siebie: należy żyć i pracować tak, żeby było przyjemnie i wygodnie, lecz wszystkie te wygodne rzeczy robić jak najbardziej systematycznie. Jak tłumaczy amerykański pisarz, Mason Currey: „Część z nas myśli, że kreatywne pomysły rodzą się na kamieniu. A tak nie jest. Sukces to po prostu ciężka praca i żelazna konsekwencja.” I tego się trzymajmy.